poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Mój Drogi

Jesteś Moim dzieckiem i kocham Cię. To bardzo proste. Bez względu na to, co zrobiłeś lub czego nie zrobiłeś, kocham Cię. Znam wieczną duszę, która żyje w Tobie i kocham Cię.
Jesteś na tej ziemi, podejmujesz decyzje, starasz się odkryć, co i jak należy robić- jak żyć, jak przetrwać- i zmagasz się. Wiem o tym i rozumiem Cię, są to bowiem codzienne trudy życia. Może jednak być Ci znacznie łatwiej, jeśli tylko zwrócisz się do Mnie.
Choć dzień za dniem płynie, a Ty starzejesz się i w końcu umierasz, jednak Twoja dusza nigdy się nie starzeje. Nigdy nie umiera. Twoja prawdziwa osoba, zamknięta teraz w obrębie ciała, będzie żyć na zawsze.
Dlatego właśnie nie warto zabiegać o rzeczy doczesne, materialne, cielesne, bowiem któregoś dnia trzeba je będzie zostawić. Natomiast prawdziwą wagę mają sprawy ducha: miłość, życzliwość, współczucie, zrozumienie, dobroczynność. One przynoszą Ci bogactwo- bogactwo w duchu. One dają Ci siłę- siłę w duchu.
Kiedy przyjdzie dzień zrzucenia cielesnej szaty, liczyć się będzie jedynie siła ducha. Zatem czyń dobrze. Okazuj miłość. Kochaj swoją rodzinę, kochaj przyjaciół i nieprzyjaciół, kochaj bliźnich. Darz miłością tych, których spotykasz na swojej drodze. Okazuj miłosierdzie, życzliwość, współczucie. A w ten sposób- okazując miłość- pokazujesz Mnie innym. Bowiem Ja, Bóg, jestem miłością i kocham Cię. Pragnę być z Tobą na wieczność.
Kiedy dojdziesz do drzwi na końcu drogi, u kresu życia, będziesz potrzebować klucza, aby wejść do Mego Domu, gdzie panuje miłość. Nie musisz jednak zarabiać na ten klucz- po prostu wyciągnij dłoń, a Ja położę go na niej. Tym Kluczem jest Mój Syn, Jezus. W tej chwili podaję Ci ten Klucz, mówiąc: "Może należeć do Ciebie, ponieważ kocham Cię." To tak, jakbym ofiarował Ci klucz do Mojego skarbca, mówiąc: "Należy do Ciebie, ponieważ Cię kocham." Tym kluczem możesz otworzyć skarbiec i znaleźć w nim klejnoty.
Zatem przyjmij Mój Klucz- Klucz do życia ze Mną na zawsze. Po prostu powiedz: "Tak Boże, pragnę Klucza do życia wiecznego. Pragnę Twojego Syna, Jezusa, Klucza do Twojego skarbca. Przyjmuję Go." Wówczas na zawsze będzie On należeć do Ciebie.
Kocham Cię. Jesteś Moim dzieckiem i daję Ci klucz do Mojego dziedzictwa, Mojego skarbca, Klucz do wieczności! On należy do Ciebie, jeśli tylko Go przyjmiesz.

Kochający Cię na wieczność
Twój Niebieski Ojciec

piątek, 22 lipca 2011

tak jest mało czasu, mało dni......serce bije tylko kilka chwil

Nie ma zbyt wiele czasu, by być szczęśliwym. Dni przemijają szybko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia, a jakaś niewidzialna ręka
nam je przekreśla. Nie mamy wtedy żadnego wyboru. Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś,
jak potrafimy być nimi jutro?

Wykorzystaj ten dzień dzisiejszy. Obiema rękoma obejmij go. Przyjmij ochoczo, co niesie ze sobą: światło, powietrze i życie,
jego uśmiech, płacz, i cały cud tego dnia.
Wyjdź mu naprzeciw.
— Phil Bosmans

poniedziałek, 23 maja 2011

Koniec Świata?

Tyle razy już miał nastąpić… tyle teorii, książek, filmów powstało na temat tego jak zniknie planeta Ziemia. Tyle powodów, spekulacji, gdzie nastąpi początek , kto zginie a kto może być wśród tych wybranych.

Ludzie bojący się sobotniej godziny 18.00, czy obiecali sobie coś jeśli przeżyją? Co z tymi którzy nie poszli za sensacją tylko zaufali Bogu? Jak jest teraz po ponad 24 godzinach od wyznaczonej minuty? Czy coś się zmieniło?

Czy Koniec Świata musi dotyczyć całej ludzkość?

A może faktycznie 21 maja br. dla pewnej starszej Pani nastąpił koniec świata, bo serce jej ukochanego męża przestało bić, jego oczy zasnęły. A może kilka sekund po 18.00 gdzieś wśród irlandzkich drzew młody chłopak postanowił zakończyć swój pobyt na ziemi, bo cierpiał, bo nie potrafił się odnaleźć, bo rzuciła go dziewczyna, bo… Co jeśli w tej samej godzinie zginął czyjś brat bo kierowca w drugim aucie był pijany lub młode małżeństwo, które starało się o dziecko i one już było w brzuchu szczęśliwej przyszłej mamy, właśnie zmarło i nie powie nigdy Tato. Czy tytułowym końcem nie może być dla kogoś nagły brak możliwości przekazania swoich myśli słowami, zobaczenie ukochanej twarzy czy usłyszenie śmiechu małego synka…

Wydaje mi się, że dla każdego te dwa słowa mogą znaczyć coś innego.

Co dla Ciebie mogłoby być końcem świata?

Co dla mnie? Wydaje mi się, że tak jak dla większości utrata bliskiej osoby. Chyba bardziej boję się śmierci kogoś kto mieszka w moim sercu, niż własnej. Czy coś jeszcze… raczej nie, dla mnie nie ma nic ważniejszego od rodziny, przyjaciół,... choć jest jeszcze wiara, ale jej nie stracę, Ona nie umiera. Pomaga w tych wszystkich ciężkich chwilach, staje się mieczem i tarczą, poduszką pod głowę i ochraniaczami na kolana… niepokonana- jeśli jest w człowieku.

Nie powinno się kwestionować czyjejś odpowiedzi na powyższe pytanie, każdy patrzy inaczej, żyje według własnych priorytetów. Dlatego też dziwi mnie, że tak często ludzie porównują swoje problemy do problemów innych, po czym rzucają słowa:’ twoje to nic, zobacz jak ja mam ciężko.’ Zdania tego typu powodują ból, rzadziej motywacje to wzięcia się w garść, bo przecież od osoby którą darzymy zaufaniem chcielibyśmy usłyszeć zrozumienie i ‘ będzie dobrze’. Pomogłaby nam możliwość wyrzucenia z siebie wszystkiego, wspólne milczenie, jej staranie o nasz uśmiech.

Tak często koniec staje się początkiem...W różnych momentach życia kończymy jedno by zacząć drugie, co za tym idzie? Radość czy wodospady łez ? Wiem jedno, zawsze i wszędzie jest przy nas Bóg, czy tego chcemy czy nie, dla Niego nie ma wyjątków, bo tylko On kocha bezwarunkową miłością, dlatego nie pozwalajmy by dopisano przed nią przymiotnik: nieodwzajemniona.

Więc kiedy On uzna, że to już… ujrzymy wyraźną drogę wśród zielonych traw, kwitnących kwiatów, będzie jasno a w powietrzu będą unosić się „pomiędzy Niebem a Ziemią skrzydlate Istoty. Nie ptaki i nie motyle. Anioły."[i]

…czy aby na pewno będzie to koniec?



[i] Dorota Terakowska „Tam gdzie spadają Anioły”

niedziela, 15 maja 2011


Na przystanku, w mieszkaniu pachnącym zieloną herbatą, podczas drogi, na gadu, przez skypa, przez zapomniane listy, przez płot i na huśtawkach, telefonicznie i telepatycznie, w pociągu i autobusie, w samolocie… wszędzie, gdzie tylko nadarzy się okazja ludzie mówią. Nie zdają sobie sprawy jak wiele słów są w stanie wypowiedzieć w ciągu jednego korku na mieście, w ciągu 4 minut rozmowy przez telefon, zanim zagrzeją wodę na kawę. Nie wiedzą jak wielkie znaczenie mogą mieć ich zdania i ile osób chciałoby choć raz wypowiedzieć całe słowo. Można stwierdzić, że nie szanujemy naszego przywileju, bo po co doceniać coś co mamy od zawsze? Miliardy stwierdzeń pada każdego dnia. Potoki słów zalewają miasta, państwa. Sens-czasami zagości przy rozmowie. Prawda-cierpi, że o niej zapominają. Koronę przyznano Ocenie… tak to większość chodzących na dwóch nogach, mających dwie ręce i sprawne struny głosowe uwielbiają, powinni z tego doktoraty pisać. Bo to przecież takie dowartościowanie samego siebie głównie przed samym sobą. Tak…’ ja to jestem gość, reszta to nieudacznicy.’

Moje pierwsze pytanie: Kto dał Ci prawo do oceny drugiego człowieka?

Drugie: Czy aby na pewno znasz tego człowieka na tyle aby go oceniać?

Trzecie: Czy On poprosił Cię o tę ocenę?

Czwarte: Dlaczego porównujesz się tylko wtedy, gdy czujesz swoją wyższość?

Piąte: Czy między twoją oceną można postawić znak równości z prawdą ?

Szóste: Lubisz gdy ktoś Cię ocenia, porównuje? Jak reagujesz, gdy usłyszysz od osób trzecich negatywna ocenę o sobie?

Siódme: Czy zwracasz uwagę na to jak często to robisz (oceniasz, porównujesz)?

Ósme: Czy zdajesz sobie sprawę jak bardzo mogą boleć słowa?

Dziewiąte:…

Na te i wiele innych pytań powinien odpowiedzieć w sumieniu każdy z nas. Odpowiedzieć zgodnie z rzeczywistością. Peplać co na język ślina przyniesie każdy potrafi, ale myśleć i mówić -już nieliczni. Ile jest osób które zostały ocenione bezpodstawnie, ile płacze w samotności bo ktoś chciał popisać się przed resztą i skłamał? Ile sylab zostało złożonych tylko po to by ubliżyć, by wyśmiać, by kogoś zdeptać psychicznie? Dlaczego tak mało zostało ułożonych zdań mówiących o dobroci, o kogoś odwadze? Dlaczego wszędzie liczą się sensacje, skandale a wielkie zdziwienie wzbudza „ Króluj nam Chryste” na ulicy? W świecie musi być: czarne i białe, tylko wtedy można zauważyć różnice i wybrać. Łatwiej poddać się ciemności, która jest oświetlana latarką- udając jasność. Prawdziwa biel oślepia, ale tylko przez chwile. Próbuje nasze oczy, które są przecież odzwierciedleniem duszy.

Wśród tego wszystkiego co się dzieje, między tymi zdaniami wypowiedzianymi, wykrzyczanymi i wyśpiewanymi zapominamy o dialogu z Bogiem. Nie monologu a dialogu. To jest raczej nasz jedyny słuchacz 24 h na dobę, a pomaga Mu w tym Stróż. Dlaczego dochodzi do sytuacji , że nie ma dla Niego czasu? Dlaczego większość wyśmiewa się z tych co chcą z Nim porozmawiać? Dlaczego to takie dziwne? Może powinni sami spróbować… tylko żeby to zrobić musieliby uwierzyć, a wiara jest taka czasochłonna i wyczerpująca i na dodatek trzeba nad sobą pracować. I najprościej powiedzieć nie mam czasu albo zwalić na głupie i nudne kazania Księdza. Każdy ma wolną wolę, ma prawo nie wierzyć czy nie chodzić na Mszę Św. ale nie ma prawa oceniać i poniżać innych bo myślą inaczej. A te osoby najczęściej wyrażają swoją niechęć słowami. I tak jak wszystko co dobre, miłe i porządne można wyrazić głosem tak całe tego przeciwieństwo też. Tylko czy potrafimy rozróżnić co jest czym? Jeśli już nawet wystawiłeś niezbyt miłą opinię o kimś, to powiedz ją tej osobie, a nie wszystkim wkoło albo pozostaw ją dla siebie, bo czasami możesz być przyczyną nie uśmiechu a płaczu lub czegoś co jeszcze bardziej boli…

Idąc przez te godziny życia i zapełniając jej sekundy słowami, doceń jak wielki dar dostałeś i bądź przyjacielem a niechcianym oprawcą…

piątek, 13 maja 2011



Co należy zrobić po upadku?
To, co robią dzieci: podnieść się !
/ Aldous Huxley


Zdjęcie z arbuzem powoduje uśmiech na mej twarzy, bo dość że słodka dzidzia to jeszcze przeogromny arbuz ! Cały obrazek powoduje wiele wspomnień, miłych wspomnień, mimo że foto z neta.
A cytat… cytat mówi o tym o czym zapomnieliśmy, czego nie potrafimy czasami zrobić, co tak często nas przeraża. Podnieść się, wstać, wygrać z bólem i płaczem-nie tym fizycznym lecz tym drugim, co sięga najcichszych zakątków ludzkiego istnienia. A gdy już nam się uda wstać, to paraliżuje myśl gdzie iść?? Czy wrócić a może przejść przez tą górkę za którą nie wiemy co jest, a tam może być wszystko albo nic. A może po prostu usiąść w tym samym miejscu… miejscu gdzie doznaliśmy urazu i pomyśleć. Te upadki uczą, tworzą w naszym sercu i myślach kolejny punkt o którym powinniśmy pamiętać. Tylko czy czasami powinniśmy pamiętać i trzymać się wniosków- wprowadzać je w życie, czy zawsze to jest ta właściwa decyzja? A może wystarczy, że zapiszemy je na stronach myśli i nie będziemy żyć w przekonaniu- zawsze już tak będzie, każdy jest taki sam, to tylko pozory. Ruszyć do przodu? Tyle że to nie takie proste, nie porównywać, nie bać się, znowu pozwolić sobie na swobodę, udostępnić miejsce na upadki… nikt nie lubi tego uczucia, gdy nie czujesz… gdy los gra Ci na nosie i kolejny raz ślizgasz się jak na lodowisku w wiosenny poranek i nie ma barierek aby się podtrzymać.
Pokonujesz krok, gdy mówisz o tym wszystkim, stawiasz lewą nogę do kolejnego ale prawa nie chce, widzi przepaść której przecież nie ma. Nie myślisz, że ‘przecież nie musi znowu tak być’ tylko twoje działanie jest nastawione na zapobieganie, albo raczej niedopuszczanie do ewentualnych sytuacji w których mogłoby dojść do kolejnego uderzenie o ziemie. Nie masz pewności czy kolejny raz zbierzesz na tyle siły, aby pokonać świat. Tylko czy te zapobieganie zawsze jest słuszne? Przez te okulary ostrożności omijamy… codziennie mijamy się z uśmiechem, z bukietami słów, bo przecież one zwiędły, a uśmiech zapomniał jak się uśmiechać. Czy w tej sytuacji te wnioski są dobre, czy to co z nimi robimy jest dobre?
Myślenie dziecka nie wie co to lęk, poznaje to z biegiem dni lub miesięcy… chce poznawać, nie stoi w miejscu, nie przejmuje się, że ten arbuz jest wielki jak On sam. Postanawia go zjeść. Łapie mocno mimo, że rozpływa się w rekach, wbija cztery mleczne zęby i gryzie… choć został zjedzony tylko 1 milimetr , a przy kolejnym natrafia na gorzkie czarne- nie odpuszcza. Klejący od soku i wśród czarnych pestek… po pozornej, i z pkt widzenia dorosłych, nierównej walce-jest zwycięzcą.
Machając rączkami i z dziecięcym akcentem mówi „ja chce jesce”…

Zadaje sobie pytanie, kolejne sytuacje za mną, może teraz jest czas na odpowiedź? W głowie”… to wszystko nie jest łatwe, może lepiej nie, tak jest bezpieczniej. ..ale przecież, On nie pozwoli żebym nie miała siły by znowu wstać. Wie ile potrafię unieść i Jest ze mną. Mimo, że czasami uparcie stoję przy swoim, czeka i daje mi wolną rękę równocześnie trzymając mnie troskliwie za drugą. Nie przyspiesza, a ja robie to bardzo często. Nie narzuca mi swojego zdania, tylko szeptem wysyła swojego pomocnika a mojego opiekuna, by tym razem podmuchem skrzydeł popchnął prawą nogę, zapewniając moje myśli że lewa wiec co robi…

poniedziałek, 9 maja 2011

Ogrodnik


Ta chwila…
…powinna wygrać z leniem który zawładnął moimi myślami.
Przegrała?
Mam się martwić czy uśmiechać?
Powinnam zrobić sobie kawę i zarwać nockę czy wypić jeszcze kilka łyków wody i zatopić się w pościeli?
Nie wiem, teraz piszę, a jak skończę?
Miniony dzień był dosyć prężny, ale nie do końca poświęcony nauce, za to innym sprawom tak, wydaje mi się nawet, że ważniejszym ale nie musiały być wykonane dziś. Ale lepiej coś robić niż patrzeć przed siebie. Albo może właśnie czasami lepiej tak usiąść i patrzeć niemym wzrokiem, zagłuszyć spokojem chaos myśli i obserwować świat za oknem , z huśtawki . Nie komentować, nie oceniać, po prostu wyłączyć zmysły pozostawiając tylko serce. Dla innych będziemy obserwatorami, ale w środku nas będzie odbywał się proces sądowy. Zjawią się wszyscy, będzie oskarżyciel, sędzia i ten co ucierpiał. Będą wszyscy, i będziesz Ty… minie chwila i znowu będziesz egzystował wśród innych, wcześniej jednak usłyszysz, że to jeszcze nie koniec i kolejna rozprawa odbędzie się, gdy Ty nie będziesz miał na to czasu. Ale jak można nie mieć czasu na własne życie? Przecież ono jest jego wyznacznikiem. A jednak. Wiele osób odkłada swoje życie na później i trwa w tym swoim tymczasowym biegu, zmierza do wymyślonego Emaus, mijając drogę która prowadzi o wiele dalej. To leży w naturze ludzkiej żeby wybierać te prostsze i pozornie przyjemniejsze trasy.
Dlatego, tak często zastanawia mnie moja ścieżka, bo Ona jest zmienna, nie wiem czego mogę się spodziewać. Codziennie jest inaczej, choć mogłoby się wydawać że rutyna, to godzina nierówna godzinie. Czy zamieniłabym jakąś… wydaje mi się że nie, choć z niektórych mogłabym wycisnąć więcej, ale wtedy wszystko potoczyłoby się inaczej. Czy zakręty i przemierzone pagórki miały sens? Czy należały do tej mapy która już narysowano?
…te drogi, ścieżki leśne i autostrady którymi idę, szłam i które przedreptam przypominają gałęzie i gałązki na drzewach, są jednostkami lub pozwalają na wyrastanie z siebie nowych mniejszych, puszczają pąki lub usychają, zależy. Czy połamią się przy większym wietrze, czy nie pozwolą aby ktoś je zniszczył? To już zależy od człowieka, bo każda z nich odzwierciedla naszą drogę do obranego celu, do drugiego człowieka…
Ciekawe jak wielkie drzewo powstanie z mojego życia, jaka będzie jego korona? Ile szczepów uschnie a ile będzie uginać się pod ciężarem kwiatów kwitnących wiosną… każdy z nas jest ogrodnikiem w Eden, nie zapominajmy o tym.

niedziela, 17 kwietnia 2011

Simona Atzori – szybując bez skrzydeł.

Simona Atzori jest 37 – letnią tancerką i malarką, w której koncentrują się wiara, światło, radość i optymizm. Została zesłana na ziemię w pośpiechu, aby radować wzrok i umacniać nadzieję wielu ludzi. Jej ramiona natomiast pozostały w niebie: może zapomniał o nich Anioł, który przygotowywał ją do ziemskiej wędrówki. Simona mówi o sobie: „Uśmiecham się na wiele sposobów, kochając, malując, tańcząc. W moim świecie uśmiech oznacza tyle co samo życie.”


„Panie doktorze, ale czy pan kupiłby nowy samochód, wiedząc, że brakuje mu drzwi?”. Niestety, to nie fantazja: takie właśnie pytanie zadał pewien „ojciec” ginekologowi, który mu powiedział, że jego dziecku, mającemu wkrótce ujrzeć światło dzienne, będzie brakowało jednego paluszka. Stała się tragedia: dziewczynka została zabita, nie zobaczyła ziemskiego słońca. Kto wie, może ten niedoszły „ojciec” zobaczył później tańczącą i malującą obrazy stopami Simonę. Może zrozumiał i gorzko, wyzwoleńczo zapłakał…

“Jeśli nawet nie masz ramion, masz nogi. Jeśli nie masz dłoni, masz stopy.” Może w ten właśnie sposób pomyśleli rodzice Simony, kiedy dowiedzieli się o kalectwie przychodzącej na świat córki. A może po prostu widzieli w niej własną córkę, a nie ramiona, nogi i głowę jakiejś obcej istoty. W wieku czterech lat Simona zaczęła malować. Nikt jej tego wcześniej… tutaj, na ziemi, nie uczył. W wieku sześciu lat: tańczyć. Następnie skończyła studia w “Visual Arts” w Kanadzie. Wzięła udział w wielu przedstawieniach artystycznych, kolekcjonując wielorakie wyróżnienia. Co prawda nie wystąpiła w „Tańcu z gwiazdami”, ale ponieważ każdy świat ma swoje gwiazdy, Simona została w 2000 roku ambasadorem Wielkiego Jubileuszu, chwaląc Pana swoim tańcem. Odbyło się to, chyba po raz pierwszy w historii nowożytnej, we wnętrzu kościoła. Simona dała także swoje nazwisko dla nagrody artystycznej “Premio Atzori”, przyznawanej wielu znanym artystom. Jej laureatami są między innymi Oriella Dorella i Carla Fracci.

Wiara Simony jest naturalna i prosta jak ona sama:

„Mam bezpośredni kontakt z Panem. Dziękuję Mu za to, że mnie stworzył, zaplanował w taki właśnie sposób, że dał mi nadzwyczajne życie. Nie lubię myśleć o tym, że mi coś zabrał. Pomyślał mnie tak, a nie inaczej, i dlatego Simona taką właśnie miała być.”