niedziela, 19 grudnia 2010

NIE PRZEŚPIJCIE JEGO URODZIN!!!

Już ostatnia Niedziela Adwentu, jeszcze kilka dni i Wigilia...
Siedząc dziś na Mszy, wsłuchałam się w Kościół, w ludzi którzy tam byli.
Kilka dni temu pewna osoba powiedziała, że "Adwent to czas radości" (dlatego nie rozumie, dlaczego nie chcę z nim iść na imprezę), ja na ten temat mam nieco inne zdanie...rozmowa była ciekawa, ostatnie słowa brzmiały: "Ja nie potrzebuje iść na party żeby być szczęśliwą" i wtedy u mojego rozmówcy na twarzy malowało się zdziwienie i zawiedzenie... ;)No cóż, tak mam.
Zadajesz sobie pewnie pytanie po co to napisałam?
On miał racje "Adwent to czas radości", więc dlaczego na twarzach ludzi jest RUTYNA, i to na twarzach ludzi siedzących na spotkaniu z Bogiem? Rutyna, która nie cieszy, ważniejsze są w tej chwili zimne dłonie, a w głowie myśl 'Kiedy się skończy?'
Gdy wyjdą jest BIgproblem typu co kupić na święta, wujkowi czy dziadkowi? Oczywiście podarować komuś prezent, to nic złego, wręcz przeciwnie, 'uśmiech i dziękuję' od najbliższych- bezcenne. Tylko powinniśmy pamiętać, że Wigilia to Urodziny i prezenty w szczególności powinien dostać od nas JEZUSEK,a reszta jest na drugim planie.
Tylko jaki my możemy dać prezent naszemu małemu Jezusowi?
Możemy dać to co dla Niego najcenniejsze, czyli nasze serca! Miejsce dla Niego w nim, by mógł żyć w Nas, być w naszych słowach i gestach. Byśmy traktowali Go jak przyjaciela, by był dla Nas tak samo ważny jak osoba którą kochamy.
Wigilia, I i II dzień Świąt Bożego Narodzenia, powinna być dla wszystkich tak ważna, jak przyjście na świat małego dziecka w rodzinie, jest oczekiwanie a potem wielkie zainteresowanie,czułość i radość. W te dni Jezus przychodzi do naszych domów jako małe dzieciątko, które pragnie Miłości i miejsca w życiu domowników.
Tak więc
NIE PRZEŚPIJCIE JEGO URODZIN!!!

niedziela, 5 grudnia 2010

Marysia i Krzysiu -Zakochani na wieki

Choć już minęło kilka dni od tego wydarzenia proszę poznajmy ICH i pomóżmy IM uzyskać Życie Wieczne

Jak napisała Ania:


"Pan powołał ich do Siebie dzisiaj rano...

Ona wraz z Maleństwem umarła w sali szpitalnej...

On w wypadku samochodowym...

Czy to przypadek że prawie o tej samej godzinie...??

Nie!!!"

[*] Requiem aeternam dona eis, Domine, et lux perpetua luceat eis. Requiescant in pace. Amen.

Warto poznać ich historię modląc się o Życie Wieczne dla nich: http://jestesmymy.blog.onet.pl/

środa, 1 grudnia 2010

Akcja MODLITWA ZA...

Jest pewna osoba, bardzo ważna.
Mąż, ojciec, brat, przyjaciel...
Podpora dla wielu ludzi...
Za tą osobę jest potrzebna modlitwa.
BARDZO potrzebna.

Od dnia dzisiejszego, przez najbliższe 9 dni wzorem poprzednich tego typu "akcji" odmawiamy jedną, dowolną dziesiątkę różańca w intencji Adama.

Zapraszamy do dołączenia się, gdyż im większy szturm do nieba, tym lepiej ;)

Adasiu Kochamy Cię i DOBRZE, ŻE JESTEŚ!!

niedziela, 21 listopada 2010

Król Królów..........

Łk 23,35-43

Leszek poszedł w młodzieńcze „tango”. Zawalił semestr. Nie otrzymał promocji do kolejnej klasy technikum. Ojciec oglądając świadectwo końcowo - roczne, baz słowa, jakby przygnębiony, poszedł do innego pokoju. To był największy ból dla syna. Zawieść siebie i najbliższych – trudne do zniesienia. Decyzja był szybka i wydawało się prosta: skończyć ze sobą. Już siedział na parapecie okna, żeby zrobić ten skok i nagle zauważył figurę Matki Bożej i wewnętrzne światło, przekonanie, głos: JESTEŚ KOCHANY. Zrezygnował.
Poszedł na probostwo i poprosił o spowiedź. Ksiądz miał 30 minut przerwy między wieloma zajęciami, ale spowiedzi nigdy się nie odmawia. Poszli razem do pustego kościoła. W konfesjonale penitent wyznawał swoje grzechy, z jednoczesnym ukazaniem szczególnej łaski Boga, a spowiednik płakał. Tak triumfuje Bóg. Uniża się, by zdobyć człowieka, który we własnych oczach przegrał wszystko. Jezus bierze na siebie grzechy. Wyprowadza z sytuacji po ludzku beznadziejnej. Odrzucony w buncie młodości, ubiczowany, cierniem ukoronowany, ukrzyżowany, objawia się jako Ten, który zdobywa największych grzeszników, by ich wyprowadzić ze wszelkich niebezpieczeństw. Tak króluje Król królów i Pan panujących. Leszek w następnej klasie był wzorowym uczniem. Świadectwo o swoim doświadczeniu dawał wobec innych rówieśników na rekolekcjach szkolnych. Zdał maturę. Włączył się w działalność duszpasterstwa akademickiego. Pięknie ukończył studia.


Zatrzymując się nad przed chwilą usłyszaną Ewangelią, Leszek napisał te słowa: „Gdzieś zatraciliśmy te perspektywę zwycięstwa na krzyżu. Tak! Chrystus króluje na krzyżu, wbrew temu, co widzowie tego wydarzenia mogli sądzić. Chrystus w pełni panuje nad sytuacją. Wszystko czyni z własnej woli. Brakuje nam często oczu wiary…


Ci, którzy zdawałoby się jako pierwsi powinni rozpoznać Mesjasza są ślepi i naśmiewają się. Chcą magicznych sztuczek. Jak bardzo ich przypominamy. Kiedy coś nie idzie po naszej myśli, żądamy od Boga nadzwyczajnych interwencji, nie licząc się z Nim i z Jego wolą.
Nikt nie został przez Boga pominięty. Każdemu dane jest popatrzeć na każdą sytuację przez oczy wiary. Nawet największemu grzesznikowi, prostakowi dana jest łaska widzenia tego triumfu Boga. Jeden akt wiary, akt pokory i uznania swoich grzechów, czynią Dobrego Łotra uczestnikiem życia wiecznego. Tak się objawia Królewskość Jezusa.


Mieć oczy wiary. Przylgnąć do Chrystusa, wbrew temu, co widzimy w sobie i na zewnątrz. Tak! On jest Królem. Przyjdź Panie Jezu!


Ks. Michał Anderko

środa, 3 listopada 2010

pamiętajmy o modlitwie tych którzy odeszli

wsłuchajmy się w słowa św.s Faustyny :

„O mój Boże, jak mi żal ludzi, którzy nie wierzą w życie wieczne, jak się modlę za nich, aby i ich promień miłosierdzia ogarnął, i przytulił ich Bóg do łona ojcowskiego” (Dz. 780).

„Byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez anioła. (...) umarła bym na ten widok tych strasznych mąk, gdyby mnie nie utrzymywała wszechmoc Boża. Niech grzesznik wie: jakim zmysłem grzeszy, takim dręczony będzie przez wieczność całą. Piszę o tym z rozkazu Bożego, aby żadna dusza nie wymawiała się, że nie ma piekła, albo tym, że nikt tam nie był i nie wie, jak tam jest. (...) zauważyłam: że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że piekło jest. (...) nie mogłam ochłonąć z przerażenia, jak strasznie tam cierpią dusze...” (Dz. 741).

„W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. (...) największym dla nich cierpieniem jest tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona im przynosi ochłodę” (Dz. 20).

...byłam w niebie i oglądałam te niepojęte piękności i szczęście, jakie nas czeka po śmierci. Widziałam, jak wszystkie stworzenia oddają nieustannie cześć i chwałę Bogu; widziałam, jak wielkie jest szczęście w Bogu, które się rozlewa na wszystkie stworzenia, uszczęśliwiając je, i wraca do źródła wszelka chwała i cześć uszczęśliwienia i wchodzą w głębie Boże, kontemplują życie wewnętrzne Boga. (...) To źródło szczęścia jest niezmienne w istocie swojej, lecz zawsze nowe, tryskające uszczęśliwieniem wszelkiego stworzenia” (Dz. 777).

„Bóg nigdy nie zadaje gwałtu naszej wolnej woli. Od nas zależy, czy chcemy przyjąć łaskę Bożą, czy nie; czy będziemy z nią współpracować, czy też ją zmarnujemy”
(Dz. 1107)

niedziela, 31 października 2010

Hymn św. Pawła o miłości - "gdyby św. Paweł pisał dziś do młodych"


Bez miłości
mówienie najwznioślejszych nawet słów
ludzkich i anielskich,
jest pustym brzękiem blachy lub drewna.

Bez miłości
prorokowanie, odkrycia, wielka wiedza,
nawet wiara przenosząca góry -
są nic nie warte.

Bez miłości -
rozdanie całego majątku,
ofiara całkowita z siebie -
nic nie da.

Być cierpliwym i uczynnym,
nie zazdrościć, nie gonić za pochwałami,
nie wynosić się, nie zatracić wstydu
- oto, czym jest miłość.

Być bezinteresownym i panować nad sobą,
zło doznane puszczać w niepamięć,
nie cieszyć się cudzą krzywdą,
ale radować się wspólną prawdą
oto, czym jest miłość.

Znosić wszystko,
wierzyć wszystkiemu,
ufać wszystkiemu, trwać mimo wszystko
oto, czym jest miłość.

Miłość nigdy się nie wyczerpie:
skończą się proroctwa,
skończy się dar języków,
skończy się wiedza;
bo poznanie jest tylko częściowe,
i przewidywanie też tylko częściowe,
a więc, gdy przyjdzie to, co doskonałe
skończy się to, co częściowe.

Dziecko
mówi jak dziecko,
odczuwa jak dziecko,
myśli jak dziecko;

Dorosły
zatraca to, co dziecinne.

Teraz
widzimy w odbiciu, niejasno -

wtedy
zobaczymy twarzą w twarz,

Teraz
znam częściowo -

wtedy
będę Go tak znał,
jak On zna mnie.

Teraz jest czas
wiary, nadziei, miłości
ale z nich


przetrwa jedynie miłość.

wtorek, 12 października 2010

Kwadrans z Jezusem

Nie musisz nic robić, by Mi się przypodobać. Wystarczy, że Mnie bardzo kochasz, bo Ja kocham Cię bezgranicznie. Mów do Mnie tak, jakbyś rozmawiał ze swoim przyjacielem.

Chcesz Mnie dla kogoś o coś poprosić?

Powiedz Mi jego imię, a następnie co byś chciał, żebym teraz dla niego uczynił. Nie wahaj się, proś o wiele! Mów do Mnie prosto i otwarcie o biednych, których zamierzasz pocieszyć; o chorych, których cierpienia widzisz; o zbłąkanych, dla których gorąco pragniesz powrotu na dobrą drogę. Powiedz mi o nich chociaż jedno słowo.

A dla ciebie? Czyż nie potrzebujesz dla samego siebie jakiejś łaski?

Powiedz Mi otwarcie: może jesteś dumny, samolubny, niestały, niestaranny? Poproś Mnie, żebym ci przyszedł z pomocą w twoich nielicznych czy też licznych wysiłkach, które podejmujesz, by się wyzbyć tych wad. Nie wstydź się! Jest wielu sprawiedliwych, wielu świętych w niebie, którzy popełniali te same błędy. Ale oni prosili pokornie i z biegiem czasu zobaczyli, że są od tego wolni. Nie zwlekaj prosić też o zdrowie, o szczęśliwe zakończenie twoich prac, interesów czy studiów... To wszystko mogę ci dać i daję. A Ja życzę sobie, żebyś Mnie o to prosił, i gotów jestem ci to dać pod warunkiem, że nie zwróci się to przeciwko twojemu uświęceniu, ale będzie mu sprzyjało i je wspierało. Powiedz Mi, czego ci dzisiaj potrzeba... Co mogę dla ciebie uczynić? Gdybyś wiedział, jak bardzo pragnę ci pomóc!

Czy masz w tej chwili jakiś plan?

Opowiedz Mi o nim. Czym się zajmujesz? O czym myślisz? Co mogę uczynić dla twojego brata i siostry, dla twoich przyjaciół i znajomych, dla twojej rodziny, dla twoich przełożonych, może podwładnych? Co ty chciałbyś dla nich uczynić? Co dobrego uczyniłbyś swoim przyjaciołom, tym, których bardzo kochasz, a którzy żyją, nie myśląc o Mnie? Czy pragniesz, żebym był przez nich uwielbiany?

Powiedz Mi: co dzisiaj pochłania twoją uwagę?

Czego pragniesz z utęsknieniem? Jakie środki posiadasz, aby to osiągnąć? Powiedz Mi o twoim nieudanym przedsięwzięciu, a Ja wyjaśnię ci przyczyny niepowodzenia. Czy nie chciałbyś Mnie dla siebie pozyskać?

Może czujesz się smutny albo źle usposobiony?

Opowiedz Mi w szczegółach, co cię smuci... Kto cię zranił? Kto cię obraził lub znieważył? Informuj Mnie o wszystkim, a wkrótce dojdziesz tak daleko, że za Moim przykładem wszystko im darujesz i przebaczysz. W nagrodę otrzymasz Moje pocieszające błogosławieństwo.

Może się czegoś obawiasz?

Czy odczuwasz w duszy nieokreślone przygnębienie, które wprawdzie jest bez podstaw, ale mimo to nie przestaje rozrywać ci serca? Rzuć się w ramiona Mojej Opatrzności! Jestem przy tobie, u twojego boku. Ja wszystko widzę, wszystko słyszę i w żadnym momencie nie zostawię cię.

Czy odczuwasz niechęć ze strony ludzi, którzy cię kiedyś lubili?

Teraz zapomnieli o tobie, odwrócili się od ciebie, mimo że z twojej strony nie było do tego najmniejszego powodu... Proś za nimi, a Ja ich przywrócę do twojego boku, jeżeli nie staną się zawadą dla twojego uświęcenia.

Nie masz dla Mnie czasem jakiejś radosnej wiadomości?

Dlaczego nie pozwalasz Mi w niej uczestniczyć, przecież jestem twoim przyjacielem? Opowiedz Mi, co od twoich ostatnich odwiedzin u Mnie pokrzepiło twoje serce i wywołało twój uśmiech. Być może miałeś przyjemne zaskoczenia, może otrzymałeś szczęśliwe wiadomości, list, miłą rozmowę, może przezwyciężyłeś trudności, wyszedłeś z sytuacji bez wyjścia? To wszystko jest Moim dziełem. Ty masz Mi tylko powiedzieć: dziękuję!

A czy nie chcesz Mi czegoś obiecać?

Ja czytam w głębi twojego serca. Ludzi można łatwo zmylić, ale nie Boga. Mów więc do Mnie otwarcie. Czy jesteś zdecydowany nie poddawać się więcej wiadomej okazji do grzechu? Zrezygnować z rzeczy, która pobudziła twoją wyobraźnię? Nie przestawać z człowiekiem, który zmącił spokój twej duszy? Czy będziesz znowu łagodnym, miłym i usłużnym wobec tego człowieka, którego miałeś do dziś za wroga, bo cię skrzywdził?

Dobrze, powróć więc teraz do swojego zajęcia, do swojej pracy, do swoich studiów... Ale nie zapominaj chwil, które przeżywaliśmy razem. Zachowaj, jak dalece możesz, milczenie, skromność, wewnętrzne skupienie, miłość bliźniego. I przyjdź znowu, z sercem przepełnionym jeszcze większą miłością, jeszcze bardziej oddany Mojemu Duchowi. Wtedy znajdziesz w Moim Sercu codziennie nową miłość, nowe dobrodziejstwa i nowe pocieszenia.
Kochaj Matkę Moją, która i twoją jest.

Zawsze czekam na ciebie.
Twój Jezus

poniedziałek, 4 października 2010

Różaniec to klepanie "zdrowasiek" czy wymagająca medytacja ?

Ojciec Jacek Salij pisze o Różańcu, że "jest to modlitwa paradoksalna", bo zanosi się w niej bardzo wiele słów, ale jej niejako założeniem jest to, żeby nie mówić w niej do Boga ani jednego słowa od siebie. Święte słowa Modlitwy Pańskiej i Pozdrowienia anielskiego mają nas wyciszyć i stworzyć atmosferę sprzyjającą temu, żebyśmy mogli głęboko usłyszeć to, co sam Bóg ma nam do powiedzenia. W medytacji różańcowej staramy się wsłuchać w Boży przekaz, który został nam podany już nie tylko w ludzkich słowach, ale w Słowie Jednorodzonym, przez Jego wcielenie, całą działalność mesjańską, zbawczą śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie. Modlitwa różańcowa na tym bowiem polega, że "zdrowaśki" odmierzają czas i stanowią coś w rodzaju melodii duchowej, wyciszającej umysł i zmysły, natomiast samym centrum swojej duszy człowiek stara się wówczas otwierać na Syna Bożego. Celem wszak medytacji różańcowej jest wchłanianie w siebie tych zbawczych wydarzeń. Różaniec to coś więcej niż mądra i skuteczna technika medytacyjna - to próba wchłonięcia w siebie samej istoty Ewangelii.

Jan Budziaszek, były perkusista Skaldów, dzięki różańcowi przeżył nawrócenie. Historię tę opowiada od wielu lat: jak 26 lat temu, w jednym podkoszulku i klapkach poszedł pieszo na Jasną Górę z niemieckimi pielgrzymami, których przyjął na nocleg. To dzięki Różańcowi odzyskał wolność, wyrywając się z nałogu marihuany i alkoholu.
Bokser Tomasz Adamek, mistrz świata w kategorii półciężkiej, nie ukrywa, że odmawia Różaniec przed każdą walką. I czuje, jak ta modlitwa dodaje mu sił. Modli się też na różańcu wieczorami z żoną Dorotą.

A Ty ?

środa, 29 września 2010

Modlitwa

od 30 września rozpoczynamy 9 dniową nowennę o nawrócenie Dariusza i Ewy.
Proszę podajmy dalej i dołączmy się do modlitwy

wtorek, 21 września 2010

Akcja MODLITWA ZA...

W dniu dzisiejszym powstała inicjatywa aby przez najbliższe 9 dni (od dziś) modlić się jedną, dowolną dziesiątką różańca w intencji nawrócenia dla K.

Jest to potrzebne i wierzymy, że pomoże :)

Zapraszamy do dołączania się ;)

sobota, 11 września 2010

Owoc

Owoc. Coś konkretnego i namacalnego. Coś wymiernego, co można wziąć do ręki. Tym bardziej zaskakują słowa Jezusa wskazujące, że owocem jest słowo. To, które pada z moich ust. Dobre drzewo rodzi dobre owoce, a dobre serce rodzi dobre słowa…

Owoc słowa. Cóż może słowo? A jednak – może podnieść na duchu i zranić, może pocieszyć i zdeptać, może wywyższyć i poniżyć. Słowo ma moc budzić do życia i zabijać.

Moje słowa świadczą o moim sercu. Czasem za nimi musi iść działanie, ale ileż razy nie potrzeba nic więcej. Czasem jedno słowo wystarczyło albo też jednego słowa zabrakło.

Jakie są moje słowa?

środa, 8 września 2010

Telegram z Niebios

Dzisiaj zajmę się na chwilę Twoimi problemami.
Proszę, pamiętaj, że nie oczekuję twojej pomocy, ani żadnych sugestii...

A zatem:

Jeżeli życie stawia Cię przed problemem, którego nie jesteś w stanie rozwiązać
- nie obawiaj się. Włóż ten problem do koperty i wyślij do mnie.

Ja rozwiązuję wszystkie problemy, ale wtedy kiedy to JA chcę, a nie Ty.
Kiedy już wyślesz Twój list do mnie - przestań się martwić.
Skup raczej uwagę na rzeczach, które są obecne w Twoim życiu, TERAZ.

Na przykład:
Jeśli utkniesz w korku ulicznym - nie rozpaczaj.
Są na świecie ludzie, dla których kierowanie własnym autem jest marzeniem ściętej głowy!

Jeśli masz kiepski dzień w pracy - pomyśl o człowieku, który jest bez pracy przez wiele lat...

Jeśli rozpaczasz z powodu nieporozumień miłosnych - pomyśl o osobie, która nigdy nie doświadczyła co to znaczy kochać i być kochanym...

Jeśli wściekasz się, że kolejny weekend minął nieciekawie - pomyśl o kobiecie pracującej 15 godzin na dobę, siedem dni w tygodniu, by wykarmić swoje dzieci...

Jeśli zepsuje Ci się auto w drodze, a do najbliższego warsztatu masz kilka kilometrów
- pomyśl o człowieku na wózku inwalidzkim, który marzy o takim spacerze!

Jeśli zauważysz siwy włos na swej skroni - pomyśl o pacjencie chorym na raka, który chciałby mieć chociaż taki włos na głowie...

Jeśli jesteś w tym szczególnym miejscu w swoim życiu, że zastanawiasz się nad jego sensem i celem - bądź wdzięczny!
Są tacy, którzy nie mieli takiej szansy, by żyć wystarczająco długo, aby doczekać takiego momentu...

Jeślibyś stał się ofiarą czyjejś uszczypliwości, złośliwości, ignorancji czy małostkowości - pamiętaj, sprawy mogłyby potoczyć się jeszcze gorzej: to Ty mógłbyś być taką osobą!

Przyjmij te słowa i rady. Może dadzą Tobie bodziec do takiej przemiany życia, o jakiej dotąd się Tobie nie śniło!
Twój Szef z Góry

czwartek, 2 września 2010

Kawałek Raju

Każdy człowiek nosi w swoim sercu Kawałek Raju. Leży sobie spokojnie zasypany stertami Narzekań, Niezadowoleń, Słabości i Nałogów. Ukryty między księgami Wymówek i Niespełnionych Oczekiwań. Pokryty kurzem Straconego Czasu. Nie łatwo go znaleźć, a nawet jeśli ktoś go znajdzie to niewielu ma odwagę wziąć miotłę Miłości i ściereczkę Nadziei i wyrzucić wszystkie te zbędne rzeczy do kosza Wiary. Ci, którym się to udało, od tego czasu potrafią dostrzegać w sercach innych ludzi ich Kawałki Raju. Pomagają innym posprzątać ich serca i w ten sposób Kawałki Raju łączą się. Dzieje się wtedy coś dziwnego. Świat wygląda inaczej, ptaki głośniej śpiewają, kolory stają się intensywniejsze, ludzie bardziej przyjaźni. Wiesz już co robić, żeby świat stał się Rajem…?


Dziękuję tym, którzy pomogli mi odnaleźć w moi sercu taki Kawałek i pomagają mi wyrzucać z niego niepotrzebne śmieci. Dziękuję wam za Wiarę, którą pokładacie we mnie. Dziękuję za Nadzieję, którą mi przywróciliście. Dziękuję za Miłość, jaką mnie darzycie.

bo jest coś jeszcze...

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Nadzieja...

Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy. Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy. Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest. Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radość. Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie.
Phil Bosmans

niedziela, 29 sierpnia 2010

Light Life Love

Modlitwa

Ojcze, źródło wszelkiego dobra,

który przez zasługi Twojego Syna Jezusa

wzbudzasz cudowną dobroć w tych,

którzy powierzają się Twojej miłości,

składamy Ci dzięki

za świadectwo chrześcijańskiego życia Chiary Badano.

Rozpalona ogniem Twego Ducha,

w zjednoczeniu z Jezusem odnalazła światło,

dzięki któremu w miłości rozpoznała ideał życia,

a w dziecięcym oddaniu Twojej woli,

siłę do ofiary ze swojej młodości

dla dobra Kościoła.

Jeśli jest znakiem Twojej opatrzności,

aby przykład Czcigodnej Służebnicy Bożej

został otoczony czcią wiernych,

udziel nam, prosimy, łaski...........,

abyśmy wsławiali Twoją Ojcowską dobroć.

Prosimy Cię o to przez naszego Pana,

Jezusa Chrystusa. Amen.

czwartek, 26 sierpnia 2010

Jej Obecność

Co sprawia, że podejmują się nie lada wysiłku, by tam dojść? Młodzieńczy zapał, entuzjazm, radość z przebywania w atmosferze modlitwy? Bycie pośród tych, których łączył ten sam cel? Wspólnie przygotowywane posiłki i znoszenie tych samych trudów? Otarte i piekące od rozgrzanego asfaltu nogi, gniotące pęcherze na stopach? Okazja, by zmierzyć się ze swoją słabością i grzechem? Zmęczenie wszak rozdrażnia i obnaża często to, co w nas naprawdę siedzi i z jakich powodów tam kroczymy.

Gdy wchodzi się do kaplicy Cudownego Obrazu, wszystko przestaje być ważne. Pamiętam ten moment, kiedy nie widzi się otaczającego tłumu, a wpatruje się tylko w Jej wizerunek. Tu człowiek staje sam na sam z tajemnicą i fenomenem Jej obecności. Oczywiście, nie o emocjonalne przeżycia w pielgrzymowaniu chodzi i o zaliczenie kolejnego razu. Każdemu, kto do Niej przychodzi mówi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie.” Wskazuje na Jezusa, choć wybór Jego drogi nie zawsze jest łatwy. Bo życie to nieustanne pielgrzymowanie, w którym muszę stawić czoła wielu trudnościom. A Ona w kroczeniu Jego drogą, jak niegdyś w Kanie Galilejskiej, swoją obecnością mnie wspiera.

wtorek, 24 sierpnia 2010

Dłonie.

Lubię przyglądać się dłoniom. Można z nich tyle wyczytać. Emocje, pragnienia, prośby, podziękowania. Wszystko jest w nich zapisane.
Kocham dłonie mojej mamy. Są takie zniszczone codziennym myciem naczyń, sprzątaniem i gotowaniem, lecz takie czułe kiedy mnie przytula lub gdy głaszcze mnie po głowie.
Uwielbiam dłonie mojego taty. Są takie spracowane, pełne odcisków i blizn. Są tak silne, że bez trudu odkręcają wszystkie śruby, lecz stają się takie delikatne kiedy trzeba opatrzyć zdarte kolano lub wyciągnąć drzazgę. To wydaje się niemożliwe dla tak wielkich dłoni, a jednak…
Dłonie są różne. Są dłonie robotników, policjantów, złodziei, lekarzy, nauczycieli, dzieci, zakochanych, przyjaciół, wrogów, murarzy, mechaników. Każde są inne, z każdych można wyczytać tak wiele.
Często patrzę na dłonie Jezusa przybite do krzyża. Ile w nich ukrytych pragnień, obietnic, próśb.
Jezus tak mnie kocha, że dał sobie przebić te dłonie ogromnymi gwoźdźmi. Te same dłonie, które uzdrawiały, które błogosławiły, które rozmnażały chleb, które podnosiły ludzi z grzechu. Te dłonie rozpostarte nad światem jakby chciały go całego objąć i przyciągnąć do Jego Serca pełnego miłości.
Kiedy patrzę na nie, czuję jakby Jezus mówił do mnie: „Patrz człowieku! Oni przybili je do krzyża. Dlatego ty musisz teraz stać się moimi dłońmi.”

bo jest coś jeszcze...
Temat: Wyjaśnij na czym polegał rozwijanie i pielęgnowanie miłości przez
narzeczonych i małżonków.

Każdy związek pomiędzy kobietą i mężczyzną zaczyna się inaczej. Dwie osoby tworzą jedną historię. Czasami niechęć przeradza się w dozgonną miłość albo przyjaźń- nagle zaczyna bić mocniej serce, gdy zobaczymy uśmiech spowodowany spotkaniem z Tobą. Często dwoje ludzi poznaje się tak po prostu, przypadkiem przez kolegę i w krótkim lub dłuższym czasie dochodzi do słów „kocham Cię”. Teraz uśmiech nie ogranicza się tylko do ust. Lepsze poznawanie siebie, ciągłe myślenie i pewność, że to jest ta druga połówka czereśni, która czuje to samo. Brak masek,prawdziwi mimo wszystko. Zdobywanie doświadczenia w rozmowach bez słów. Przyjaźń.
W końcu kwiaty i pierścionek, trema w Jego głosie: Narzeczeni !
Wspólnie poprzez słowa, czyny rozwijają uczucie, które daje im skrzydła. Zero tajemnic, wspólne radości i smutki. Już nie ma Ja i Ty tylko My. Nie moje lub twoje tylko Nasze. Miłość w fundamencie zawierająca prawdziwą przyjaźń, która zostanie nawet gdyby zmalało uczucie i zanikło z biegiem lat piękno ciała.
Kolejnym i najważniejszym, a tym samym najpiękniejszym, momentem dla zakochanych są splecione ręce, On w czerni- Ona w bieli, Krzyż i słowa „...ogłaszam Was mężem i żoną.” Na kartce z życzeniami napisane:
„Otrzymaliśmy po lewym skrzydle, kółku w odpowiednim rozmiarze.
Jesteście teraz Aniołami Miłości”
Ich miłość została oficjalnie przyjęta- z radością, przez Boga. Głównym zadaniem małżonków jest stać na straży Miłości. Pamiętać o niej, troszczyć się, a gdy to potrzebne- walczyć. Dbać o swoje szczęście nawzajem. Dać życie małej istocie, która będzie odzwierciedleniem ich miłości i wzmocnieniem więzi małżeńskich. Małżeństwo zamienia początkowe ryzyko w pewność i dodaje siły do walki w świecie o wspólny uśmiech.
Więc jak pielęgnować i rozwijać miłość w narzeczeństwie i małżeństwie? Być takim jak powyżej napisane. Wierzyć a tym samym zaufać w pozytywny plan Boga . Być jedynym w swoim rodzaju przyjacielem dla osoby, która stała się częścią Ciebie,a ty Niej. Pozwolić wspólnie dążyć by „ Miłość […] nie tylko łączyła w jedno ciało,ale prowadziła do tego, by było tylko Jedno serce i Jedna dusza”.

środa, 18 sierpnia 2010

Zielone progi.

Filip bardzo lubił wędrować po górach, a że mieszkał w Zakopanem to sprawę miał ułatwioną. Ale jego wędrówki były inne niż większości ludzi. Kiedy Filip wchodził na szlak zapominał o całym świecie, wtedy liczyła się tylko ścieżka i śpiew ptaków wokoło. Często przystawał aby słuchać szelestu drzew lub stukania dzięcioła. Mówił o sobie, że jest lowelasem („Bo ja kocham lasJ”)
Historia, którą chcę opowiedzieć zdarzyła się pewnego słonecznego zimowego dnia. Filip wstał wcześnie rano, zjadł porządne śniadanie, przygotował kanapki na drogę, ucałował mamę i wyszedł na spotkanie z przygodą. Nawet się nie spodziewał że to będzie największa przygoda jego życia.
Wybrał swoją ulubioną trasę, mało uczęszczaną przez turystów. Przeszedł już spory kawałek, kiedy nagle (jak to bywa w piękna słoneczne dni) niebo pokryły czarne chmury i rozszalała się zamieć. Filip znał te góry jak szufladę swojego biurka (wypada tu wspomnieć, że panował tam porządek jak w stajni Augiasza) więc nie zważając na kiepską widoczność i przejmujące zimno szedł dalej. Po półgodzinnym marszu zorientował się, że okolica nie wygląda znajomo.
- Pewnie to tylko złudzenie – pomyślał – to przez tą zamieć.
I poszedł dalej przed siebie. Po kolejnej godzinie zaczął się poważnie zastanawiać, czy aby na pewno nie zabłądził.
- Nie, to nie możliwe. Przecież znam te góry.
Ale odrobina  strachu wsączyła się w jego serce i od tej pory rozglądał się nerwowo aby zobaczyć choć jeden znajomy szczegół. Jednak nic w tej okolicy nie przypominało mu „jego” szlaku. Mijając jakiś wielki głaz zauważył małą ścieżkę. Wydawało mu się, że na jej końcu widzi światło. Postanowił pójść i to sprawdzić.
- Jeśli to jakaś chata, to będę mógł tam przeczekać zamieć – pomyślał.
Poszedł krętą ścieżką w poszukiwaniu schronienia. Przypomnij sobie teraz swoją minę kiedy pierwszy raz zobaczyłeś jak wykluwa się kurczak. Taką mniej więcej minę miał Filip kiedy zobaczył to, co zobaczył. Oczom jego ukazała się mała chatka. Taka zwykła góralska chatka. Cała z drewna, z kolorowymi okiennicami i firankami w oknach. Co jednak tak zdziwiło Filipa? Dwie rzeczy. Dom ten miał progi pomalowane na zielono, ale nie była to zwykła zieleń. Był to kolor wiosennej trawy która otaczała chatkę tak, że progi były ledwo widoczne. To jest właśnie ta druga rzecz, która go zdziwiła.
- Jak to możliwe, że w środku zimy wokół tego domu panuje wiosna?! – wykrzyknął nasz bohater – i jak tu spokojnie, jakby czas przestał tu płynąć.
Chłopiec nawet się nie wiedział ile w jego słowach jest prawdy. Śmiałym krokiem ruszył w stronę drzwi. Gdy je otwierał, z wnętrza dobiegł go miły głos.
- Tylko wytrzep porządnie buty, przed chwilą sprzątałem.
Filip zrobił to o co prosił tajemniczy głos i wszedł do środka. Od razu poczuł się jak u siebie w domu. Te same zapachy otaczały go ze wszystkich stron. Zapach świątecznego piernika, zapach świeżo porąbanego drewna, zapach mamy. Nieśmiało wszedł do salonu. Ogień w kominku tańczył zachęcająco jakby zapraszał do wspólnej zabawy. Chłopiec ściągnął więc mokre rzeczy i powiesił blisko ognia, żeby je wysuszyć. W tym samym momencie wszedł do salonu posiadacz tajemniczego głosu. Oczom Filipa ukazał się mężczyzna w średnim wieku, wzrostu ok. 176 cm, z krótko przystrzyżoną brodą i włosami opadającymi na ramiona. W oczach jegomościa tańczyły wesołe ogniki, jakby płomień z kominka w jakiś sposób płonął także tam. A może to było tylko odbicie tych płomieni… Kto wie?
- Usiądź, rozgość się. Czego się napijesz? Mam zieloną herbatę albo grzane wino.
- Dziękuję, poproszę herbatę – odpowiedział trochę zmieszany Filip.
- Pewnie masz sporo pytań – powiedział mężczyzna, wychodząc z pokoju – cierpliwości, na wszystkie odpowiem.
Mężczyzna wrócił po chwili niosąc na tacy kubek z herbatą.
- No więc Filipie, jak ci się tu podoba?
- Skąd znasz moje imię? – dziwne ale chłopiec nie czół strachu. Przeciwnie, czół bijące od niego ciepło i poczucie bezpieczeństwa.
- Nawet się nie spodziewasz ile o tobie wiem synu.
- Kim jesteś?
- Nazywają mnie Jezus, ale wolę jak się do mnie zwracają Przyjacielu.
- O Jezu! To naprawdę ty?!
- Proszę, nazywaj mnie Przyjacielem. Pewnie się zastanawiasz skąd się tutaj wziąłem.
- Skąd wiedziałeś? A… Zapomniałem, że jesteś Bogiem J Tak, zastanawiałem się nad tym.
- To proste, zawsze tutaj byłem. Tyko ty mnie nie widziałeś.
- Ale jak to? Przecież chodziłem tędy tyle razy, przeszedłem te góry wzdłuż i wszerz i nie widziałem tej dziwnej chatki…
Filip i Jezus rozmawiali jeszcze długo. O czym? To już zostanie ich tajemnicą. Mogę zdradzić tylko tyle, że chłopak coraz częściej odwiedzał chatkę z zielonymi progami. Jezus stał się Jego prawdziwym Przyjacielem.

Chciałbyś i ty spotkać Jezusa? Nic prostszego. Musisz tylko wybrać się w podróż do wnętrza swojego serca. Przemierzając znane ci zakamarki duszy spotkasz na swej drodze dziwną chatkę. Wystarczy przestąpić zielony próg aby spotkać Przyjaciela.

bo jest coś jeszcze…

niedziela, 15 sierpnia 2010

Chór Anielski nr 30

Bóg Ojciec słuchał w radio konferencji czcigodnego Cantalavity przeciwko aborcji.

Temat Go interesował ze względu na te wszystkie paczki zwracane do Nadawcy, które każdego dnia znajdował na biurku.

Czcigodny Cantalavita mówił z zapałem:

"Moi drodzy radiosłuchacze, w Niebie nie ma już dziewięciu chórów anielskich: Aniołów, Archaniołów, Tronów, Panowań, Mocy, Potęg, Księstw, Cherubinów i Serafinów... Teraz jest ich dziesięć: Aniołowie, Archaniołowie, Trony, Panowania, Moce, Potęgi, Księstwa, Cherubini, Serafini, do nich zaś musicie dołączyć chórek dzieci nienarodzonych..."

"Dobra myśl! - zawołał Bóg Ojciec - kręcą się bowiem tak trochę bez celu po Niebie; Można by je oficjalnie włączyć do chórów anielskich;"

Wezwał anioła i rozkazał mu zgromadzić dzieci nienarodzone.

Anioł wrócił po pewnym czasie i rzekł:

"Wszystko gotowe, Panie. Ale nie jest to chórek, lecz największy chór w Raju!"

Lia Cerrito, Stół Boga Ojca


Anioł fajtłapa :)

W niebie tego dnia od rana była napięta atmosfera. Bóg Ojciec stworzył już cały świat, a następnego dnia miało być wielkie święto. Po trudach pracy nareszcie czas na odpoczynek. Wszystkie zastępy niebieskie uwijały się przy strojeniu Wielkiej Sali. Kucharze piekli ciasta, artyści pisali wspaniałe hymny na cześć Stwórcy, malutkie cherubiny latały pod sufitem i przystrajały go serpentynami, czyściły żyrandole, zapalały wszystkie świece. Tylko jeden Anioł siedział jakiś taki smutny, wpatrzony w Ziemię. Przechadzający się Bóg zobaczył biedaczka i zagadnął przyjaźnie:
- Co się stało dziecko? Czemu jesteś taki smutny? Czy nie cieszy Cię to wszystko co uczyniłem?
Aniołek odpowiedział:
- Boże, wszystko co uczyniłeś jest wspaniałe. Cały świat, morza, lądy, ptaki, gwiazdy. Wszystko to dałeś człowiekowi, ale…
- Ale co? – Zapytał Bóg.
- Ale oni są tacy smutni… Grzeją się przy ogniskach, ale ich ciepło nie dochodzi do ich serca – odparł Anioł.
- Mądry z ciebie Aniołek moje dziecko – rzekł Stwórca – już wiem co zrobimy. Zaniesiemy ludziom Ogień Mojej Miłości.
Twarz Anioła rozświetlił uśmiech.
- Ależ to jest wspaniałe… Teraz na pewno ludzie będą szczęśliwi… Ale trzeba wybrać odpowiedniego posłańca… Musi być silny i nie bać się niczego… Jeśli mogę Boże, to proponuję jakiegoś Archanioła, może…
- Ty go zaniesiesz mój mały – przerwał jego rozważania Ojciec.
- Ja!? Ale ja nawet nie umiem porządnie latać!
- Dasz radę. Ufam Ci.
Pełen obaw Anioł zaczął przygotowywać się do drogi…
- Mapa jest, śpiwór jest, latarka jest, zapasowe skrzydła są, a gdzie kompas? A tutaj jest…
Kiedy był już gotowy do drogi poszedł do Stwórcy po Ogień. Bóg dał mu ostatnie wskazówki, gdzie ma polecieć i gdzie zostawić Ogień, po czym Anioł wyruszył w drogę. Jednak stało się coś strasznego. Jeszcze za nim opuścił Ogrody Niebieskie potknął się o linę którą miał przywiązaną do plecaka. Upadł na chmurkę (na szczęście nie potłukł się za bardzo bo jak wiemy chmurki są mięciutkie), ale stało się coś gorszego. Ogień wypadł mu z ręki i zaczął spadać z ogromną prędkością na Ziemię.
- O nie! Co ja zrobiłem!? Ale wstyd! Jak ja się teraz pokażę Wszechmocnemu?!
Wrócił zawstydzony do Wielkiej Sali. Wielkie łzy spływały mu po polikach. Idąc ze spuszczoną głową nie zauważył, że Bóg spogląda na niego z radością. Jak wielkie było jego zdziwienie kiedy Bóg powiedział:
- Dziękuję Ci Aniołku. Dzięki tobie Moja Miłość rozlała się po świecie.
- Co?! Przecież ja właśnie przyszedłem powiedzieć, że spaprałem misję. Taka łajza ze mnie, że nawet nie zdążyłem porządnie wzbić się w powietrze a już się potknąłem i upuściłem Ogień i spadł na dół.
- Pokażę Ci co się stało. Spójrz tutaj – Bóg wskazał na wielkie lustro.
Anioł zobaczył tam siebie w momencie upadku. Potem kamera skierowała się na Ogień. Leciał bardzo długo w dół. Spadł na jedną z gwiazd i roztrzaskał się na miliardy kawałków. Te kawałki spadały dalej i w końcu spadły na Ziemię. W lustrze Anioł zobaczył jak jeden kawałeczek wpadł do jakiegoś pokoju i wleciał do oka jednej dziewczynki o imieniu Gosia. (To co zobaczył później można było zobaczyć tylko w zwierciadle Boga, ponieważ takie cuda nie są dostrzegalne ludzkim okiem) Iskierka, skoro tylko znalazła odpowiednie warunki, zamieniła się w wielki Ogień. Oczy Gosi rozpaliły się (wiecie o co mi chodzi, kiedy widać w oczach roztańczone iskierki) poczuła w sercu wielkie ciepło. Było tak ogromne, że musiała się nim z kimś podzielić. Zaczęła chodzić po świecie i rozdawać ludziom ciepło Ognia Bożej Miłości, który płonął w jej sercu.
Bóg rzekł do swoich poddanych:
- Oto zwieńczenie dzieła stworzenia. Teraz możemy świętować, ale od jutra czeka nas dużo pracy. Was, moi Aniołowie, posyłam do pomocy ludziom. Macie pilnować aby ten Ogień nie zgasł.

Tak narodziła się Przyjaźń. 

bo jest coś jeszcze...
Starszy nazywał się Frank i miał 20 lat. Młodszy Ted miał 18 lat. Wiele czasu spędzali razem, ich przyjaźń sięgała czasów szkoły podstawowej. Razem postanowili zaciągnąć się do wojska. Przed wyjazdem przyrzekli sobie u rodzinom, że będą wzajemnie uważać na siebie.

Szczęście im sprzyjało i znaleźli się w tym samym batalionie. Batalion ich został wysłany na wojnę. Było to straszliwa wojna, pośród rozpalonych piasków pustyni. Przez pewien czas Frank i Ted przebywali o obozie, chronionym przez lotnictwo. Lecz któregoś dnia pod wieczór przyszedł rozkaz by wkroczyć na terytorium nieprzyjaciela. Żołnierze pod piekielnym ogniem wroga dotarli do pewnej wsi. Ale nie było Teda. Frank szukał go wszędzie. Znalazł jego nazwisko w spisie zaginionych. Zgłosił się u komendanta z prośbą o pozwolenie na poszukiwanie jego przyjaciela.

- To jest zbyt niebezpieczne - odpowiedział komendant. - Straciłem już twego przyjaciela, straciłbym również ciebie. Tam ostro strzelają.

Frank mimo wszystko poszedł. Po kilku godzinach znalazł Teda śmiertelnie rannego. Ostrożnie wziął go na ramiona. Nagle dosięgnął go pocisk. Nadludzkim wysiłkiem udało mu się donieść przyjaciela do obozu.

- Czy warto było umierać, by ratować umarłego? - spytał komendant.

- Tak - wyszeptał Frank, gdyż przed śmiercią Ted powiedział: - Wiedziałem, że przyjdziesz.

To właśnie powiemy Bogu w takiej chwili:
"Wiedziałem, Boże, że przyjdziesz!"
Bruno Ferrero

sobota, 14 sierpnia 2010

To przypadek-powiedział głupi w swym sercu...


Głupi?? tak głupi, bo każdy mądry wie, że nie ma przypadków!!!
Jest tylko lekki podmuch anielskich skrzydeł, który prowadzi nas przez ścieżki życia.
Bywa różnie: są bolesne łzy i uśmiechy radości, wszystko to powinieneś przyjąć, bo nie nauczysz się żyć, nie żyjąc a wegetując. Każda sekunda twojego życia istnieje po to żeby ustąpić miejsca kolejnej i to nie przypadek to plan, którego nie zna nawet twój Anioł Stróż. Ale On przy Tobie trwa i pilnuje byś nie uznał że twój pobyt na tym świecie to przypadek.

To że czytasz te słowa to też nie przypadek... to znak że umiesz czytać! :)

I wiesz co??

Dobrze że Jesteś!!!

Moim Aniołkom

Jednego serca! tak mało, tak mało,

Jednego serca trzeba mi na ziemi!

Co by przy moim miłością zadrżało,

A byłbym cichym pomiędzy cichemi.

Jednych ust trzeba! Skąd bym wieczność całą

Pił napój szczęścia ustami mojemi,

I oczu dwoje, gdzie bym patrzał śmiało,

Widząc się świętym pomiędzy świętemi.

Jednego serca i rąk białych dwoje!

Co by mi oczy zasłoniły moje,

Bym zasnął słodko, marząc o aniele,

Który mnie niesie w objęciach do nieba;

Jednego serca! Tak mało mi trzeba,

A jednak widzę, że żądam za wiele!

Adam Asnyk