niedziela, 17 kwietnia 2011

Simona Atzori – szybując bez skrzydeł.

Simona Atzori jest 37 – letnią tancerką i malarką, w której koncentrują się wiara, światło, radość i optymizm. Została zesłana na ziemię w pośpiechu, aby radować wzrok i umacniać nadzieję wielu ludzi. Jej ramiona natomiast pozostały w niebie: może zapomniał o nich Anioł, który przygotowywał ją do ziemskiej wędrówki. Simona mówi o sobie: „Uśmiecham się na wiele sposobów, kochając, malując, tańcząc. W moim świecie uśmiech oznacza tyle co samo życie.”


„Panie doktorze, ale czy pan kupiłby nowy samochód, wiedząc, że brakuje mu drzwi?”. Niestety, to nie fantazja: takie właśnie pytanie zadał pewien „ojciec” ginekologowi, który mu powiedział, że jego dziecku, mającemu wkrótce ujrzeć światło dzienne, będzie brakowało jednego paluszka. Stała się tragedia: dziewczynka została zabita, nie zobaczyła ziemskiego słońca. Kto wie, może ten niedoszły „ojciec” zobaczył później tańczącą i malującą obrazy stopami Simonę. Może zrozumiał i gorzko, wyzwoleńczo zapłakał…

“Jeśli nawet nie masz ramion, masz nogi. Jeśli nie masz dłoni, masz stopy.” Może w ten właśnie sposób pomyśleli rodzice Simony, kiedy dowiedzieli się o kalectwie przychodzącej na świat córki. A może po prostu widzieli w niej własną córkę, a nie ramiona, nogi i głowę jakiejś obcej istoty. W wieku czterech lat Simona zaczęła malować. Nikt jej tego wcześniej… tutaj, na ziemi, nie uczył. W wieku sześciu lat: tańczyć. Następnie skończyła studia w “Visual Arts” w Kanadzie. Wzięła udział w wielu przedstawieniach artystycznych, kolekcjonując wielorakie wyróżnienia. Co prawda nie wystąpiła w „Tańcu z gwiazdami”, ale ponieważ każdy świat ma swoje gwiazdy, Simona została w 2000 roku ambasadorem Wielkiego Jubileuszu, chwaląc Pana swoim tańcem. Odbyło się to, chyba po raz pierwszy w historii nowożytnej, we wnętrzu kościoła. Simona dała także swoje nazwisko dla nagrody artystycznej “Premio Atzori”, przyznawanej wielu znanym artystom. Jej laureatami są między innymi Oriella Dorella i Carla Fracci.

Wiara Simony jest naturalna i prosta jak ona sama:

„Mam bezpośredni kontakt z Panem. Dziękuję Mu za to, że mnie stworzył, zaplanował w taki właśnie sposób, że dał mi nadzwyczajne życie. Nie lubię myśleć o tym, że mi coś zabrał. Pomyślał mnie tak, a nie inaczej, i dlatego Simona taką właśnie miała być.”


piątek, 8 kwietnia 2011

List Gabriela Garcii Marqueza do Przyjaciół

Jeśliby Bóg zapomniał przez chwilę, że jestem marionetką i podarował mi odrobinę życia, wykorzystałbym ten czas najlepiej jak potrafię.
Prawdopodobnie nie powiedziałbym wszystkiego, o czym myślę, ale na pewno przemyślałbym wszystko, co powiedziałem.
Oceniałbym rzeczy nie ze względu na ich wartość, ale na ich znaczenie.
Spałbym mało, śniłbym więcej, wiem, że w każdej minucie z zamkniętymi oczami tracimy 60 sekund światła. Szedłbym, kiedy inni się zatrzymują, budziłbym się, kiedy inni śpią.
Gdyby Bóg podarował mi odrobinę życia, ubrałbym się prosto, rzuciłbym się ku słońcu, odkrywając nie tylko me ciało, ale i moją duszę.
Przekonywałbym ludzi, jak bardzo są w błędzie myśląc, że nie warto zakochać się na starość. Nie wiedzą bowiem, że starzeją się właśnie dlatego, iż unikają miłości!
Dziecku przyprawiłbym skrzydła, ale zabrałbym mu je, gdy tylko nauczy się latać samodzielnie.
Osobom w podeszłym wieku powiedziałbym, że śmierć nie przychodzi wraz ze starością, lecz z zapomnieniem (opuszczeniem).
Tylu rzeczy nauczyłem się od was, ludzi... Nauczyłem się, że wszyscy chcą żyć na wierzchołku góry, zapominając, że prawdziwe szczęście kryje się w samym sposobie wspinania się na górę.
Nauczyłem się, że kiedy nowo narodzone dziecko chwyta swoją maleńką dłonią po raz pierwszy palec swego ojca, trzyma się go już zawsze.
Nauczyłem się, że człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas, kiedy chce mu pomóc, aby się podniósł.
Jest tyle rzeczy, których mogłem się od was nauczyć, ale w rzeczywistości na niewiele się one przydadzą, gdyż, kiedy mnie włożą do trumny, nie będę żył.
Mów zawsze, co czujesz, i czyń, co myślisz.
Gdybym wiedział, że dzisiaj po raz ostatni zobaczę cię śpiącego, objąłbym cię mocno i modliłbym się do Pana, by pozwolił mi być twoim aniołem stróżem.
Gdybym wiedział, że są to ostatnie minuty, kiedy cię widzę, powiedziałbym „kocham cię”, a nie zakładałbym głupio, że przecież o tym wiesz.
Zawsze jest jakieś jutro i życie daje nam możliwość zrobienia dobrego uczynku, ale jeśli się mylę, i dzisiaj jest wszystkim, co mi pozostaje, chciałbym ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham i że nigdy cię nie zapomnę.
Jutro nie jest zagwarantowane nikomu, ani młodemu, ani staremu. Być może, że dzisiaj patrzysz po raz ostatni na tych, których kochasz. Dlatego nie zwlekaj, uczyń to dzisiaj, bo jeśli się okaże, że nie doczekasz jutra, będziesz żałował dnia, w którym zabrakło ci czasu na jeden uśmiech, na jeden pocałunek, że byłeś zbyt zajęty, by przekazać im ostatnie życzenie.
Bądź zawsze blisko tych, których kochasz, mów im głośno, jak bardzo ich potrzebujesz, jak ich kochasz i bądź dla nich dobry, miej czas, aby im powiedzieć „jak mi przykro”, „przepraszam”, „proszę”, „dziękuję” i wszystkie inne słowa miłości, jakie tylko znasz.
Nikt cię nie będzie pamiętał za twoje myśli sekretne. Proś więc Pana o siłę i mądrość, abyś mógł je wyrazić. Okaż swym przyjaciołom i bliskim, jak bardzo są ci potrzebni.
Prześlij te słowa komu zechcesz.
Jeśli nie zrobisz tego dzisiaj, jutro będzie takie samo jak wczoraj.
I jeśli tego nie zrobisz nigdy, nic się nie stanie.
Teraz jest czas.
Pozdrawiam i życzę szczęścia!!!

Przekład z hiszpańskiego: Zdzisław Jan Ryn
Źródło: ANGORA nr 33/2002